„Dorobek najwybitniejszych twórców był od zawsze przedmiotem zainteresowania współczesnych i kolejnych pokoleń kompozytorów. Nieraz nawet wybitni twórcy posiłkowali się dziełami \”kolegów po fachu\”: niektóre koncerty Bacha są w istocie aranżacjami utworów Vivaldiego, takowe \”plagiaty\” nie były wówczas ani rzadkością, ani naruszeniem zasad kompozytorskiej etyki. Dopiero w erze romantycznej, wraz z przemianą statusu twórcy i wzrostem znaczenia jego dokonań w kontekście całokształtu kultury, pojęcie zapożyczenia uległo modyfikacji, zaś niektóre jego przejawy uznane zostały za naganne.
Sięganie po środki stylistyczne wybitnego twórcy rozumiano często jako wolę zamanifestowania przynależności do określonego nurtu estetycznego. Anton Bruckner na przykład był w Wiedniu obłożony swego rodzaju anatemą dlatego, że czerpał inspirację z muzyki Wagnera – ale nie z powodu samego faktu \”zapożyczania\”, lecz ze względu na źródło owej inspiracji. Niechętny stosunek sporej części wiedeńskiej krytyki był skutkiem głębokiej niechęci, jaką wobec Brucknera żywił Brahms. W późniejszych latach sięganie po środki określonych twórców (np. Schönberga) również spotykało się z niechętnym nastawieniem krytyki – z racji negowania estetycznego sensu samej dodekafonii.
W czasach nam współczesnych zagadnienie zapożyczenia i wtórności zyskało wiele nowych postaci. Najwyżej ceni się oryginalność i stylistyczną autonomię, wykorzystywanie rozwiązań innych twórców postrzega się jako niezbyt pozytywne zjawisko. Zarzut wtórności należy do najcięższych, może nawet zdyskwalifikować kompozytora; z tego zresztą powodu krytyka nieraz przemilcza zbyt oczywiste nawiązania lub zapożyczenia. Z drugiej strony – żaden kompozytor nie egzystuje w pustce. Każdy twórca – w stopniu większym bądź mniejszym – jest uzależniony od tego, co oferuje
mu współczesny świat sztuki. Niezależnie od sposobu podejścia do muzyki zastanej, zawsze można odnaleźć elementy konfrontacji z muzyką i pomysłami innych kompozytorów. Czasem jest to naśladownictwo, czasem twórcza opozycja, w każdym przypadku mamy do czynienia z inspiracją tym, co dzieje się w otoczeniu twórcy. Nic zatem dziwnego, że kompozytorzy – zwłaszcza młodzi – sięgają (mniej lub bardziej świadomie) do środków poznanych w utworach najwybitniejszych twórców. Zjawisko to naturalnie nie ominęło i Lutosławskiego…”